Hubert Klimko-Dobrzaniecki, Preparator

Przebieracz i obmacywacz trupów, zimny doktor, preparator, czyli ten, kto przygotowuje zwłoki przed pochówkiem. Pracy, którą para się główny bohater powieści, nadano wiele dziwnych nazw, bo to zajęcie tabu. Ktoś musi ją wykonywać, ale ludzie nie chcą o tym na co dzień pamiętać, brzydzą się. Tytułowy preparator dobrze wie, że jest naznaczony społecznym piętnem - i coraz bardziej popada w osamotnienie.

W świecie, w którym żyje, wszyscy są na siebie źli. Wycofany ojciec, zrzędliwa matka z wiecznymi pretensjami, apodyktyczna siostra, nieszczęśliwa w małżeństwie żona. Na życie składają się żal, poczucie straty, niezadowolenie. Gdzieś tam rodzi się zło...

Czy śmierć weszła na świat przez zawiść diabła? A może wiara w nadnaturalne pochodzenie Złego i zła jest zbyteczna? Bo ludzie i tak potrafią sami zdobyć się na każdą niegodziwość? Co do tego nie mam ostatecznej pewności. Jednak to właśnie te dwie myśli bezustannie prześladowały mnie podczas pisania Praparatora. (Hubert Klimko-Dobrzaniecki)

Po lekturze przyszła mi do głowy groźna myśl. Może sami sobie tworzymy zło w świecie, w którym żyjemy? Czy gdyby bohater Preparatora spotkał wcześniej kogoś, kto zachowałby się wobec niego inaczej, nie byłoby go tutaj, gdzie jest, i nie stałoby się to, co się stało? Sprawca jest więc tylko wykonawcą, ale motorem jesteśmy… my? (Tomasz Sekielski)