W warunkach zupełnej wolności. Andrzej Sosnowski o poezji

1. Tworzenie (Attridge, Žižek)

Pojęcie tworzenia – w tradycji estetycznej Zachodu ukonstytuowane przez kategorie innowacji, nieprzewidywalności i oryginalności[1] – przedstawia się jako zjawisko paradoksalne. Po pierwsze, zawsze jest wykraczaniem poza to, co (już) jest, a więc ruchem w kierunku tego, czego (jeszcze) nie ma, w kierunku nieistnienia. Po drugie, jest zdarzeniem, które powołuje do bycia coś, co w aktualnym horyzoncie rozumienia wydaje się po prostu „nie do pomyślenia”:

  • We wszystkich naszych relacjach ze sztuką, gdy występujemy w roli twórców, odbiorców, krytyków lub sprzedawców, kładziemy nacisk na wyjątkowość dzieła i wyrazistość oeuvre lub szkoły, jednak nasze teorie estetyczne często niewiele robią z tym kluczowym faktem. I mimo iż dokonano wielu prób opisania i analizowania aktu twórczego (artystycznego lub nie), nieliczne z nich konfrontowały się z tym, co z niego wynika: jak pewien byt lub idea niemożliwa do pomyślenia lub wyobrażenia w ramach istniejących struktur rozumienia i odczuwania staje się częścią rozumianego i odczuwanego przez nas świata?[2]

Tak rozumiane tworzenie jest zawsze „wtargnięciem innego w obszar tego samego”[3], „prowokacją wobec kulturowych norm”[4], zakwestionowaniem istniejących konwencji i obowiązującej tradycji, wyjściem poza rutynę praktyk symbolicznych, przekroczeniem aktualnych systemów porządkowania doświadczeń, czyli sposobów mediacji pomiędzy Realnym a Symbolicznym, pomiędzy którymi, zdaniem Žižka, znajduje się odrobina miejsca dla cokolwiek zdezorientowanego podmiotu – jako odróżnionego od natury, a nie ze wszystkim mieszczącego się w porządku kultury[5]. Taki też charakter ma twórczość literacka:

Jak więc możemy opisać proces językowego tworzenia? […] Pełniejsze wyjaśnienie otrzymamy, przyjmując perspektywę, wedle której to posługiwanie się językiem pozwala czemuś, co nazywamy „innością”, „odmiennością” lub „innym”, wpływać na istniejące konfiguracje mentalnego świata jednostek – czyli na określony obszar kulturowy zawarty w pojedynczej subiektywności. Inność jest tym, co w danym momencie znajduje się na zewnątrz stworzonego przez kulturę horyzontu myślenia, rozumienia, wyobraźni, odczuwania i postrzegania[6].

Zawsze ciążące ku Realnemu – innemu, obcemu, niezrozumiałemu – dzieło literackie, swoista sonda zapuszczana w rzeczywistość[7], uruchamia natychmiast, na zasadzie kontrakcji, całą symboliczną aparaturę w celu zredukowania go do tego samego, czyli przyswojenia, asymilacji, dostosowania do symbolicznego uniwersum. Naszą idiokulturę – czyli swoiste „ucieleśnienie w pojedynczej jednostce rozpowszechnionych kulturowych norm i sposobów zachowania”[8] – determinuje bowiem kategoryczny nakaz bezzwłocznej pacyfikacji potencjalnego zagrożenia, jakim jest zawsze wtargnięcie innego. „Gdybyśmy mogli spojrzeć na to diachronicznie, zauważylibyśmy, że źródłem niestabilnej złożoności idiokultury jest historia wtargnięć inności, częściowo przyswojonych, częściowo odpartych”[9]. Podstawowym paradoksem tworzenia językowego jest fakt, iż to wtargnięcie dokonuje się właśnie od strony języka, czyli fundamentu porządku symbolicznego, podważając go (dezorganizując) od środka. „Inność” Attridge’a to, mutatis mutandis, Realne Lacana i Žižka. Inność przyswojona to już część Symbolicznego.

Dzieło literackie zatem, podobnie jak podmiot, jawi się jako byt z istoty niestabilny, zawieszony pomiędzy chaosem Realnego a kosmosem Symbolicznego. Całkowite popadnięcie („upadek”, jak by powiedział Heidegger) w którykolwiek z tych porządków oznaczałoby śmierć dzieła sztuki jako takiego. W tym też sensie przysługuje mu – czy też jego tworzeniu jako zachowaniu człowieka – sposób bycia wytwarzającego go podmiotu[10], dla którego całkowite rozproszenie się w Realnym oznaczałoby (literalnie, nota bene, niemożliwy) powrót do zwierzęcości, dokumentne roztopienie się w naturze, a więc odpodmiotowienie poprzez totalną naturalizację (neutralizację) kultury – z drugiej strony, całkowite podporządkowanie się Symbolicznemu byłoby równoznaczne z zupełnym uprzedmiotowieniem (podmiot zamieniłby się w przygodny wytwór kultury, stając się w całości swoją idiokulturą), a więc odpodmiotowieniem poprzez totalną kulturyzację natury.

  • Idiokultura jest nazwą określającą całość kodów kultury tworzących w danym czasie podmiot jako nadmiernie determinowany, wewnętrznie sprzeczny system, który manifestuje się materialnie na mnóstwo różnych sposobów. Jednocześnie należy dodać, że jednostka nie wyczerpuje się w idiokulturze; to znaczy jest czymś więcej niż sumą części przyswojonych przeze mnie systemów kulturowych. Nie tylko jestem niepowtarzalny w tym sensie, że nikt inny nie jest ukształtowany przez dokładnie taką samą idiokulturę; jestem – i rozróżnienie to stanie się jaśniejsze w późniejszych rozdziałach – jednostkowy[11].

Według Žižka tak rozumiana idiokultura, przynależąc całkowicie do porządku symbolicznego jako jego okazjonalny wytwór, w ogóle nie należy do sfery podmiotu, oznacza bowiem jego uprzedmiotowienie, a zatem par excellence unicestwienie:

  • Jeśli całkowicie przyjmiemy naszą pozycją w porządku symbolicznym i utożsamimy się z rolą na sto procent, jaka część z nas jako podmiotów będzie tak naprawdę podmiotowa? Odpowiedź brzmi: żadna. Będziemy całkowicie podporządkowani Symbolicznemu, całkowicie uprzedmiotowieni. To, że jesteśmy podmiotami, wynika bezpośrednio z naszej nieudanej próby pełnej integracji z Symbolicznym[12].

Właściwy podmiot nie tyle więc „nie wyczerpuje się w idiokulturze”, będąc „czymś więcej niż sumą części przyswojonych przeze mnie systemów kulturowych”, jak stwierdza Attridge, ile jest tą właśnie resztką, która pozostaje po usunięciu z niej całej idiokultury. Widziany z perspektywy kultury podmiot jest wręcz pustką po niej:

Według Žižka kartezjańskie cogito nie jest substancjalnym „ja” jednostki, ale pustym punktem negatywności. Ten pusty punkt nie jest przeciwieństwem wszystkiego, negacją wszelkich określeń. To właśnie w tym miejscu, w tej pustej przestrzeni opróżnionej z wszelkiej treści, Žižek lokuje podmiot. Innymi słowy – podmiot jest pustką.

  • Właśnie ta pustka umożliwia zdaniem Žižka przejście ze stanu natury do stanu kultury. Gdyby bowiem nie istniała luka między rzeczą (lub przedmiotem) a reprezentacją tej rzeczy (lub słowem), nie byłoby miejsca dla podmiotowości. Słowa mogą istnieć tylko o tyle, o ile najpierw „zamordujemy” rzeczy, stworzymy lukę między słowami a rzeczami, które reprezentują. Tą luką między naturą a zanurzonymi w niej istotami jest właśnie podmiot. Podmiot jest zatem brakującym ogniwem, lub „znikającym pośrednikiem”, między stanem natury a kultury[13].

Paradoks sposobu istnienia dzieła sztuki jest zatem – zgodnie z utożsamieniem dokonanym przez Heideggera[14] – paradoksem sposobu bycia podmiotu i polega na tym, że chce ono być tym, czego (jeszcze) nie ma, a gdy tym się staje, przestaje być sobą, czyli dziełem sztuki (podobnie jak podmiot przestaje być podmiotem), a więc po prostu przestaje być. Dzieło wchodzi do historycznego archiwum form i sposobów artystycznego wypowiadania, pozbawionych ich pierwotnego charakteru innowacyjności i oryginalności.

Tworzenie zatem nieuchronnie uwikłane jest nieustanną dialektykę istnienia i nieistnienia – dzieło jest twórcze, dopóki nie poddając się symbolizacji pozostaje po stronie Realnego, w stanie natury. Włączone w porządek kultury rozpływa się w Symbolicznym (sferze znaczeń) i Wyobrażeniowym (sferze sensów). Jako takie więc przejmuje status ontologiczny podmiotu, owego „znikającego pośrednika”[15] między stanem natury a kultury. Nie znaczy to jednak, iż nie istnieją tak zwane dzieła „ponadczasowe” (choć może nie „wieczne”): „Dzieło może zaistnieć jako prowokacja wobec kulturowych norm i zachować tę prowokacyjność przez wieki, ponieważ nigdy nie było w pełni przyswojone – oznacza to, iż kultura nigdy nie dostosowuje go do siebie w takim stopniu, że inność dzieła zostaje całkowicie  zredukowana do tego samego”[16]. Dzieło może się zatem ostać w stanie nieprzyswojenia na krócej lub dłużej, nieustannie balansując pomiędzy całkowitym odrzuceniem a zredukowaniem do tego samego.

Można by rzec, iż „prawdziwa” twórczość artystyczna, postrzegana jako jeden z filarów kultury, w istocie jest zjawiskiem w pewnym sensie pozakulturowym, nie tylko przy tym funkcjonującym poza instytucjonalnym aparatem kultury, ale nawet wobec niego antagonistycznym. „Prawdziwa”, a więc innowacyjna, odkrywcza, oryginalna twórczość nie tylko bowiem odsłania luki w Symbolicznym, podważając jego mechanizmy adoptujące, ale i obnaża sposoby ich (ideologicznego) maskowania:

  • Nie mamy dostępu do Realnego, ponieważ nasz świat jest zawsze zapośredniczony przez Symboliczne. A jednak […] symbolizacja Realnego nie może się całkowicie powieść. Zawsze jakaś część Realnego pozostanie niezsymbolizowana. To, czego nie da się dopasować do Symbolicznego, tworzy fundamentalny antagonizm. Właśnie ta część Realnego nawiedza rzeczywistość w postaci widmowego suplementu […]. Widmo maskuje ten kawałek Realnego, o którym trzeba zapomnieć, by zaistnieć mogła rzeczywistość (pod postacią porządku symbolicznego). To właśnie tutaj, w widmowym suplemencie, Žižek umieszcza fundament lub jądro wszelkich ideologii. Wszystko to oznacza, że rzeczywistość zakłada istnienie ideologii i na odwrót. Jedno nie może istnieć bez drugiego[17].

Obraz rzeczywistości, jaki przedstawia się człowiekowi, jest zatem nieuchronnie stronniczy, perspektywiczny, zmityzowany przez ideologię – rozumianą jako punkt widzenia, miejsce, z którego oglądamy świat. Jest to też jedyny obraz rzeczywistości, jaki jest nam dany.

Czytaj dalej



[1] „[…]innowacja i nieprzewidywalność były kluczowe dla praktyki i rozumienia zachodniej sztuki od jej początków aż do dzisiaj”. D. Attridge, Jednostkowość literatury, przeł. P. Mościcki, Universitas, Kraków 2007, s. 29.

[2] Tamże, s. 15-16.

[3] Tamże, s. 65.

[4] Tamże, s. 74.

[5] „[…] podmiot istnieje jako swoisty interfejs, na granicy między Symbolicznym a Realnym. Gdyby nie było między nimi interakcji, nie byłoby również podmiotu”. T. Myers, Slavoj Žižek, przeł. J. Kutyła, w: Žižek. Przewodnik Krytyki Politycznej, Warszawa 2009, s. 50. „[…] mimo że jako ciała jesteśmy ciągle częścią Realnego, to jednocześnie, jako podmioty symboliczne, jesteśmy od niego różni. Oznacza to, że choć jesteśmy zakorzenieni w naturze i nie możemy żyć poza naszymi ciałami, to jednocześnie nie jesteśmy wyłącznie nimi. Raczej mamy nasze ciała i możemy się do nich swobodnie odnosić”. Tamże, s. 68. Można by rzec, że wspomniana „dezorganizacja” czy też schizis (rozszczepienie), a nawet dezintegracja podmiotu jest jego cechą konstytutywną.

[6] D. Attridge, Jednostkowość literatury, dz. cyt., s. 36-37.

[7] „Otóż to, co można by określić jako poznanie metaforyczne, albo lepiej poprzez znak metaforyczny, bywa niekiedy zaskoczeniem nawet dla samego twórcy. Bywały już w dziejach literatury takie wypadki, że pisarz był niekiedy zdumiony i przerażony tym, co mu wyszło spod pióra. Odkrywczość niektórych sformułowań pisarskich wynika nie z racjonalnego, systematycznego badania rzeczywistości, ale z zapuszczania w nią sondy drogą na pół uświadamianych sobie skojarzeń”. A. Furdal, Językoznawstwo otwarte­, Wrocław 2000, s. 169.

[8] D. Attridge, Jednostkowość literatury, dz. cyt., s.  39.

[9] Tamże, s.  44.

[10] Por.: „Naukom jako zachowaniom człowieka przysługuje sposób bycia tego bytu (człowieka). Byt ten ujmujemy terminologicznie jako jestestwo”. M. Heidegger, Bycie i czas, przeł. B. Baran, Warszawa 2005, s. 16.

[11] D. Attridge, Jednostkowość literatury, dz. cyt., s. 40.

[12] T. Myers, Slavoj Žižek, dz. cyt., s. 127.

[13] Tamże, s. 60.

[14] Zob. M. Heidegger, Bycie i czas, dz. cyt., s. 16.

[15] [Tu Žižek 61]

[16] D. Attridge, Jednostkowość literatury, dz. cyt., s. 74.

[17] T. Myers, Slavoj Žižek, dz. cyt., s. 108.

Czytaj dalej


2     3     4     5     6     7


 Trop w trop. Rozmowy z Andrzejem Sosnowskim























Ceneo