W warunkach zupełnej wolności. Andrzej Sosnowski o poezji3. Krytyka literaturyTymczasem podobnie jak dominujący dyskurs krytyczny, tak i sama twórczość literacka jest według Sosnowskiego zorientowana zdecydowanie konserwatywnie i lubuje się w spetryfikowanych przez tradycję i instytucję literatury formach, tym samym petryfikację tę utrwalając: „Można powiedzieć że poeci / ukamienowali poezję / słowami”[1], czytamy w wierszu Tadeusza Różewicza.
Nic też dziwnego, iż w tej optyce bardziej wartościowym poetą od Czesława Miłosza, jednego z filarów struktury dominującego dyskursu, okazuje się na przykład Darek Foks:
Idiom „uciekinierskiej” poezji Foksa, niemieszczącej się w „programowych” standardach ustanowionych przez „wielkiego Innego” (społeczno-symbolicznego uniwersum), przeciwstawiony jest standardowemu wierszowi Miłosza, po którym z góry wiemy, czego się należy spodziewać, zgrabnie wpisującemu się w równie standardowy „horyzont oczekiwań”. Dlatego też wszystko, co w najnowszej literatury najciekawsze – nowe, nieprzewidywalne, oryginalne, owa „rozmaitość wspaniałych rzeczy”, o jakiej mówi Sosnowski – „zawsze jest w cieniu jakiegoś wyraźnie zarysowanego nurtu przewodniego” [s. 56]. W pełni zrozumiała w tym kontekście wydaje się awersja poety do fabulacji i mimetyczności w literaturze:
Podobnie mają się sprawy z nazbyt intensywnie uobecniającą się w wierszu konwencjonalnością, uniemożliwiającą pojawienie się w nim jakichkolwiek istotnych znaczeń i sensów, przekształcając go w pustą formalną wydmuszkę, jak to się często zdarza na przykład w tak zwanej „poezji konfesyjnej”:
Tworzenie oznacza bowiem wyzwalanie się z uprzedmiotowiających jednostkę zapędów „wielkiego Innego”. Twórczość ze swej istoty sprzeciwia się bezrefleksyjnemu przyswajaniu gotowych wzorów kultury (scenariuszy) i biernej adaptacji do zastanej struktury symbolicznej, czyli zmityzowanej organizacji rzeczywistości, wyznaczającej określone miejsce odpodmiotowionej, sprowadzonej do własnej idiokultury jednostce oraz jej zasadniczo nie-twórczym wytworom. [1] T. Różewicz, Lawina, w: tegoż, Wyjście, Wrocław 2004, s.11. [2] W podobnym duchu Attridge: „Literatura wydaje się w ostatecznej analizie zawsze czymś więcej niż kategoria lub byt, za który się ją uznaje (pisanie, które ma określone instytucjonalne funkcje, lub pisanie jako określona relacja wobec prawdy) i wydaje się czymś wartościowym z powodu czegoś innego niż różne osobiste lub społeczne zalety, które się jej przypisuje. To „coś więcej” lub „coś innego” pozostaje jednak niejasne, mimo iż podejmowano wiele prób, aby to określić. Jest tak, jak gdyby językowe i intelektualne zasoby naszej kultury, uznając znaczenie właściwości, procesu lub zasady, którym termin „literatura” i jemu pokrewne daje świadectwo, nie potrafiły umożliwić bezpośredniego dostępu do nich”. D. Attridge, Jednostkowość literatury, dz. cyt., s. 18-19. - 5 |